CZYM JEST ROZWÓJ OSOBISTY?
Parę refleksji od siebie samej… dla siebie samej (czyli esencja rozwoju osobistego) 😉
Dojście do tego co chcę robić w życiu jest procesem nieustannym. U mnie trwał długo i widzę, że nadal trwa, ale już w każdym razie w określonym bliżej kierunku ;). Jednak dojście do tego kierunku było powolne i w bólach. Po zrobieniu iluś testów osobowości (bo wierzyłam że dadzą mi gotową odpowiedź), kilkudziesięciu rozmowach z psychologami, terapeutami, mentorami i kilkuset z przyjaciółmi wiedziałam tyle co nic. Zaczynałam tą drogę, myślę już od wieku gimnazjalnego, gdzie system już wymuszał na nas jakąś profilizację, opowiedzenie się po którejś ze stron: humanistyczno-matematycznej (jakby razem współistnieć nie mogły;)). Potem liceum, wybór co na maturze i studia. Na studia poszłam z intencją „złożę na różne kierunki, bo nie wiem co chcę w życiu robić, to na jaki się dostanę, to będę). Złożyłam na 6 kierunków, a że dobrze się uczyłam to dostałam się na 4 z 6-ściu i temat nadal został 😉 No i co teraz. Powracające pytanie „CO JA CHCĘ W ŻYCIU ROBIĆ???”. I po którejś, trochę przypadkowej audycji radiowej z Grażyną Dobroń w polskim radio, pomyślałam „kurczę, też tak chcę, chcę mieć taką samoświadomość siebie, tego co w mojej głowie i ciele, chcę zapraszać ciekawych gości i słuchać ich mądrości, uczyć się od nich i jednocześnie zarabiać na tym”. No i tak mi przyszło, że chcę być tzw. „trenerem rozwoju osobistego”. Ale potem zaraz pojawiło się drugie pytanie: co to znaczy być trenerem rozwoju osobistego? Dla mnie to było mgliste pojęcie osoby, która rozwija się wewnętrznie, zwiększa swoją samoświadomość, chodzi na różnego rodzaju mega ciekawe warsztaty i potem sama prowadzi przez to innych za pomocą różnych narzędzi np. warsztatów, treningów interpersonalnych , metod i podejść itp.
No i tak to się działo, uczyłam siebie i potem innych. Najczęściej dzieciaki. Różnych rzeczy, od profilaktyki przemocy i profilaktyki uzależnień, Porozumienia Bez Przemocy, technik pamięciowych i szybkiego czytania, po przyszłych trenerów z zakresu budowania dobrego szkolenia i warsztatu 🙂 Dobry czas, bardzo mi potrzebny, ale widzę, że już powoli mija…
Przyszło mi na myśl, że teraz znaczenie „trenera rozwoju osobistego” zmienia u mnie wymiar. Skacze jakby o ząbek wyżej. Kolejny stopień, bowiem kierunek „trenowania” się zmienia, ze skupienia się na innych do skupienia się na sobie, „trenowania siebie”.
Na każdym możliwym poziomie: od tego, że poproszę kogoś o pomoc lub o to czego chcę, od tego, że uczę się odmawiać robienia wszystkiego dla wszystkich, od tego, że powiem najbliższym mi osobom, że jestem zła, albo że jest mi smutno nie obwiniając i nie oceniając nikogo za to, od tego, że… i tak mogłabym bez końca… bo życie przynosi tyle pięknych lekcji.
Ale to trenowanie to także swój rozwój wewnętrzny, łapanie się w swoich schematach, które już nie służą, zauważanie ich i świadome odwracanie. To tak jak w filmie Matrix gdzie główny bohater musi wybrać pomiędzy dwiema pigułkami, czerwoną i niebieską. I jedna i druga otwiera przed nim zupełnie inne ścieżki, inne światy. Tak ja w sytuacjach kryzysowych patrzę na dwa wybory, dwie możliwości swoich zachowań. Wrócić do starego, bezpiecznego schematu, gdzie jestem w stanie z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, w którą stronę pobiegną wydarzenia i że po krótkiej uldze (albo i nawet nie), nie przyniosą rozwiązania problemu… LUB… Wybrać świadomie, zachować się inaczej, tak jak czuję, że powinnam, ale nigdy nie starczyło mi na to odwagi, porozmawiać, powiedzieć o swoich uczuciach, poprosić o pomoc. Różnie, grunt, że INACZEJ (i powiedzmy sobie szczerze, na początku nie zawsze skutecznie – przecież testujemy i się uczymy). Wyznaczanie nowych szlaków myślowych, przepychanie nowych połączeń nerwowych w synapsach. Uczenie się… T-R-E-N-O-W-A-N-I-E.
Rozwój wewnętrzny u mnie to także utulenie tysiąca i jednej myśli w głowie, które non stop płyną. Oddanie ich sercu, które zawsze czuje i wie. Któremu najlepiej oddać decyzję i nadanie kierunku. Ukojenie głowy, „przytulenie”, powiedzenie jej, że jest ważna i bardzo potrzebna, ale nie zawsze i wszędzie. Że czasami może odpuścić i że to jest ok. Że ja tego potrzebuję. Że nie musi być zawsze zwarta i gotowa z odpowiedzią na milion pytań naraz, że czasami może powiedzieć: „ok, spoko, to nie moja brocha, tym zajmuje się serce, ja poczekam co ono na to i jakie zadania mi da do wykonania a wykonam je najlepiej jak się da.”.
Rozwój osobisty to także zauważanie swojego ciała i jego mądrości oraz nauka słuchania go. Głowie wydaje się, że wie lepiej, choć sama ciała nie ma (mądrala;)). Nieczęsto katujemy swoje ciało męczącym treningiem albo ścisłą dietą. Spinamy, zapinamy ciasno (czasem dosłownie), nie oddychamy i nie zauważamy. A ciało jest niesamowite, bo ono i tak nam służy. Dzień w dzień. A więc słuchać ciała. Nie jest to proste i bardzo łatwo ignoruję sygnały od niego, bo głowa ma jeszcze całą listę zadań do wykonania. Kiedyś ciało musiało mnie zgiąć w pół z bólu lub rozłożyć grypą abym usłyszała. Teraz uczę się słuchać. Jak coś boli, przyglądam się temu bólowi, oddycham, zastanawiam się dlaczego boli, co ciało chce mi przez to przekazać. Co zakomunikować. Może powinnam odpocząć? A może po prostu ten ból to próba sięgnięcia mojego ciała po uwagę i dodatkową energię, przez masaż, dotyk lub oddech. Coraz bardziej zwracam uwagę na to co jem i czy moje ciało to lubi i tego potrzebuje.
A więc tak, jestem TRENERKĄ ROZWOJU OSOBISTEGO samej siebie. I pięknie mi z tym.
Nie oznacza, to że teraz już nie będę prowadzić zajęć dla innych i odgrodzę się w pustelni lub zagrzebię we własnej psychoterapii. Będę prowadzić warsztaty, ale z większą świadomością siebie samej. Bo tylko im lepiej znasz siebie samą, szczególnie w byciu z ludźmi, możesz lepiej pokazać coś innym, nauczyć ich czegoś, zaznajomić, dać im doświadczyć. Jeżeli ty coś czujesz, to i inni to czują. Szybko chwytają, bawią się tym, przychodzi to bez wysiłku. Pięknie to widzę na zajęciach z dziećmi. Wszystkie moje grupy uwielbiają „haki” jako jedną z technik mnemotechnicznych, ponieważ ja sama najbardziej lubię tą technikę. Dzieci to czują. My mamy dokładnie tak samo 🙂
Taki teraz czas, trenowania samej siebie, doświadczania, zdobywania kompetencji i wiedzy, gruntowania się. Rozwijania się, wzrastania, odpuszczania. Piękny czas na bycie TRENEREM.
Takiego czasu życzę każdemu z nas. Nieustannie, przez całe życie 🙂
Coraz wyżej, coraz wyżej, bo przecież nie ma końca (kosmos podobno się ciągle powiększa ;)).
Dobrego rozwojowego czasu dla Ciebie.
Dobrego „trenowania”.
Dumna TRENERKA rozwoju osobistego…
samej siebie.
Comments are closed.